Andy Staniek: Dobre zamienniki roślinne są prawdziwą alternatywą dla mięsa, nie tylko produktem, który mięso imituje [WYWIAD]


15.07.2023
Julia Walczak
0
ostatnia aktualizacja: 17.07.2023

Za około 1,5 roku do 2 lat będziemy mieć parytet cenowy, jeżeli chodzi o mięso i zamienniki mięsa. Te produkty będą kosztować tyle samo na półce sklepowej. Teraz jeżeli chcę kupić roślinny zamiennik mięsa, trochę zdrowiej się odżywiać – muszę do niego dopłacić. Docelowo chcemy, żeby nie stanowiło to żadnej bariery. Żeby ktoś mógł się po prostu zastanowić, czy ja chcę dzisiaj spożyć białko pochodzenia roślinnego czy zwierzęcego – mówi Andy Staniek, CEO i współzałożyciel firmy Planeat, produkującej zamienniki mięsa.

O ewolucji firmy Planeat, zmianach i przyszłości rynku nie-mięsa rozmawia Andy Staniek i Julia Walczak.

Julia Walczak: Nie będę zadawać na początek banalnego pytania pod tytułem: ‘jak to się wszystko zaczęło’, ale zapytam trochę inaczej. Jak zmieniło się Planeat (wcześniej Nielone) od początku jego istnienia do teraz?

Andy Staniek: Na początku było Nielone. Nielone powstało na zapleczu naszej restauracji (mojej i Martyny Polak), bo wcześniej mieliśmy wegańską burgerownię w Poznaniu. Tam zaczęliśmy pierwsze próby naszego wege-mięsa. Początkowo weszliśmy na rynek lokalnych eko-sklepów, później przeszliśmy przez akcelerację food-techową i pojawił się e-commerce. Teraz jesteśmy w dużych marketach Carrefourach, Frisco i Sparach i prowadzimy dalsze rozmowy, jeżeli chodzi o ekspansję retailową z większymi sieciami, rozwijamy też naszą sprzedaż o hotele, restauracje i cateringi. Właściwie wszystko robimy teraz inaczej.

W 2022 roku zdecydowaliście się na rebranding i Nielone zmieniło nazwę na Planeat. Co to dla was oznaczało?

Nielone, to jest bardzo polskie słowo, jakby nie było, chodzi o mielone, tylko że z nie-mięsa. Wiedzieliśmy, że zatrzyma się tylko na naszym rynku lokalnym, a to nie są nasze ambicje, nasze ambicje są o wiele większe. Już na tamtym etapie zaczęliśmy myśleć o tym, żeby zrobić ten rebranding mądrze, idąc w kierunku dalszej ekspansji. Żeby to mogła być marka nie tylko polska, ale międzynarodowa.

Wyobrażam sobie, że w ciągu tych lat zmieniła się nie tylko wasza firma, ale także jej otoczenie. Zauważacie duże zmiany na rynku zamienników?

Jeszcze 4-5 lat temu praktycznie nie było takich produktów u nas w Polsce, a teraz mamy całe działy w sklepach, które mają oznaczenie wege, więc ta dynamika jest bardzo szybka. Poprzedni rok był takim rokiem, gdzie naprawdę producentów i marek takich produktów postawało dużo. Przybywały w każdym miesiącu, można było zauważyć w jednych, czy w innych sieciach, że pojawiały się nowe zamienniki. W tym roku widzimy, że tych produktów już nie ma. Były widoczne przez bardzo krótki okres czasu i zniknęły. Ten rok jest takim rokiem, gdzie mamy czystkę tych produktów, które się nie przyjęły na rynek z różnych względów, zakładamy, że głównie smakowych.

Jakie błędy popełniają te marki roślinnych zamienników, które pojawiają się na chwilę i szybko gasną?

W zeszłym roku pojawiały się produkty, które ja uważam za produkty puste, które nic sobą nie wnosiły. My mówimy, że jesteśmy alternatywą dla mięsa, a niektóre produkty dla mnie były po prostu produktem mięso imitującym – pod względem tylko wizualnym na przykład. Nie wnosiły żadnych wartości odżywczych czy wartości smakowej. Zamiennik mięsa powinien być moim zdaniem pełnowartościowym produktem spożywczym. Jak jemy burgera i możemy wymienić sobie mięso wołowe np. na nasze Nielone, to ważne jest to, żeby ten produkt również dostarczał energię i białko, a nie żeby tylko miał strukturę mięsa. Większość takich produktów nadal nie jest wzbogacana o witaminy i minerały, co uważam za dosyć istotne, jeżeli mówimy o alternatywach dla mięsa.

Jaki jest w takim razie wasz przepis na sukces?

Nasze dwa główne hasła to „roślinienie przez jedzenie” i „bez kompromisów smakowych”. I to jest coś, co chcemy, żeby wyróżniało Planeat na tle wszystkich innych produktów. „Roślinienie przez jedzenie” ma na celu wprowadzanie nie-mięsa na stół, przy którym jesteśmy z całą rodziną. Mają to być produkty, które są po prostu smaczne w odbiorze wszystkich członków rodziny i różnych generacji. Wychodzimy z założenia, że jedzenie łączy ludzi i nasze produkty mają też łączyć ich ze sobą. Jedno z haseł, których używaliśmy to „nielone zjedz, ale ziemniaczki zostaw”, taki odkręt hasła od babci. To właśnie ma pokazywać to, że te nasze produkty nie są jakimś takim, nazwijmy to, wymysłem, tylko pełnowartościowym aspektem diety codziennej. I każdy może z tego korzystać. Czy to młode osoby, które chcą przejść na dietę wegańską, czy rodzice tej osoby, którzy chcą i widzą potrzebę ograniczenia spożycia mięsa, czy osoby już trochę starsze, mające 50 czy 60 lat, które powinny odżywiać się bardziej zdrowo. Drugie hasło to właśnie „bez kompromisów smakowych”. Chodzi o to, żeby nikt nie czuł tego, że korzystając z naszych rozwiązań i kupując nasze produkty, coś traci, że traci na smaku, na strukturze. To jest to do czego ta osoba była przyzwyczajona przez całe swoje życie i to jest smaczne. Często ludzie sięgają po nasze produkty, żeby ograniczyć spożycie mięsa, ale żeby nadal mieć ten feeling jedzenia tego, co znają.

W jaki sposób zapewniacie im ten „feeling”? Co trzeba zrobić, żeby zamiennik smakował jak mięso?

Tutaj jest kilka istotnych aspektów. Najważniejsze są różne odczucia, które mamy jako ludzie. Chodzi przede wszystkim o zapach, smak, aspekty wizualne i inne odczucia podczas jedzenia. My chcemy zadbać o wszystkie te aspekty, żeby produkty ładnie pachniały, żeby ładnie wyglądały, żeby samo opakowanie też już mogło przeciągać klientów. Bardzo holistycznie podchodzimy do projektowania tych produktów, żeby miały dużą wartość, jeżeli chodzi o ilość białka czy błonnika. Dodatkowo wzbogacamy je o żelazo IP12, coś co często jest pomijane w aspekcie tych produktów, a jednak te minerały pobierane są głównie z mięsa. Jeżeli z niego zrezygnujemy, chociaż częściowo, to w jakiś sposób trzeba uzupełniać te witaminy i minerały. Po pierwsze uważam, że wszystkie produkty tego typu, tej kategorii powinny jak najbliżej być tego oryginału pod względem smaku i struktury. Do tego cały czas zmierzamy, teraz mamy już chyba czwartą wersję Nielonego, więc to nie jest produkt, który wypracowaliśmy niecałe trzy lata temu, wracamy do naszych produktów i ulepszamy je, żeby te odczucia smakowo-wizualne były jak na najwyższym poziomie.

Rynek zamienników mięsa i świadomość konsumentów rozwija się teraz bardzo prężnie. Jak wyobraża Pan sobie tę branżę za 10-20 lat?

Na pewno przyjdzie więcej takich produktów, jak z mięsa hodowanego komórkowo. Myślę, że to jest też przyszłość zamienników mięs, tylko już innej kategorii. Jest dużo projektów, które próbują swoich sił w tym aspekcie. Za około 1,5 roku do 2 lat będziemy mieć parytet cenowy, jeżeli chodzi o mięso i zamienniki mięsa. Te produkty będą kosztować tyle samo na półce sklepowej. Teraz jeżeli chcę kupić roślinny zamiennik mięsa, trochę zdrowiej się odżywiać – muszę do niego dopłacić. Docelowo chcemy, żeby nie stanowiło to żadnej bariery. Żeby ktoś mógł się po prostu zastanowić, czy ja chcę dzisiaj spożyć białko pochodzenia roślinnego czy zwierzęcego. Chciałbym, żeby tak to wyglądało, że nie będziemy mieć półki „wege” w sklepie, tylko białko roślinne i może białko hodowane komórkowo za te 20 lat i białko zwierzęce. Ono cały czas będzie, bo jest bardzo mocno zakorzenione w naszej polskiej kulturze, ale pewnie za 20 lat też będą jeszcze bardziej świadomi konsumenci, którzy będą chcieli wybierać produkty, które mają mniejszy negatywny wpływ na środowisko, produkty takie jak nasze.

Dziękuję Panu bardzo za rozmowę.

Julia Walczak
Redaktorka i copywriterka. Pasjonatka kuchni wegetariańskiej i ekologii. Dla TopSpozywcze.pl goni za najświeższymi newsami z branży. Uwielbia pisać o zdrowym żywieniu, nowych technologiach i zrównoważonym rozwoju.

Komentarze użytkowników

(0)